SamoSieja
Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Zza drzwi Płeć: female
|
Wysłany: Czw 16:25, 04 Paź 2007 Temat postu: Takie tam- by Robcio rpzeczytał |
|
|
-Nie! Nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nawet o tym nie myśl! Nie ma mowy! Nie i już- wydzierałam się najgłośniej jak to było tylko możliwe, powoli cofając się w stronę barierki
-Nawet nie próbuj sobie wyobrazić, że zmusisz mnie do wskoczenia z tego obrzydliwie wysokiego CZEGOŚ do wody! Wskoczę, walnę głową w dno i do końca życia będę wozić dupę na kółkach! Nie dziękuję!
-Ale ja ci nie każę skakać, tylko na to wejść- tłumaczył spokojnie Kuba wyciągając do mnie rękę.
-Hahaha! Dobrze wiem, jak to się skończy! Każesz mi na to wejść, a potem zmusisz, żebym wpadła do wody! Ja nie chceeee!- krzyczałam dalej. Stał naprzeciw mnie, swoimi błękitnymi oczami wpatrując w moją przerażoną twarz. Uśmiechnął się.
-Obiecuję, że nie każe ci skakać. Stań tylko na ten chole… Na ten słupek i oboje będziemy mieli spokój- skończył z nutą irytacji w głowie.
-A dostanę gorącą czekoladę?- zapytałam, wyszczerzając się.
-Hmmm… No dobra, niech ci będzie, właź.
-Aaaaaa! Dostanę czekoladę!- zaczęłam krzyczeć uradowana wbiegając na słupek.
-No i co? Tak strasznie przerażający jest ten słupek?- zapytał układając deski pod ścianę
-Ej… Jak ja mam z tego zejść… Eeeej, ja się boję!- skuliłam się i prawie zaczęłam płakać. Zakręciło mi się w głowie. Oczywiście straciłam równowagę, zaczęłam się drzeć. Byłam pewna, że spadnę. Zamknęłam oczy i krzyczałam.
-Yyyy… Nie umarłam?- zdziwiłam się otwierając oczy.
-Miałaś farta- usłyszałam głos Kuby tuż za sobą. Energicznie się odwróciłam. Zdążyłam tylko zobaczyć, że stoi tuż za mną, trzymając mnie w pasie, a chwilę później poczułam uderzenie.
-Nic jej nie jest?
-Co za pech, że też trafił akurat w głowę!
-Wezwali już pogotowie?
Widziałam ciemność, a dookoła słyszałam głosy. Bałam się otworzyć oczu. Możliwe, że już umarłam, więc lepiej się o tym nie dowiadywać. Postanowiłam [poruszyć ręką. Auć! Boli… Znaczy, że żyję, to chyba mogę otworzyć oczy…
-Yyyy…-wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, na który wszyscy zebrani, a było ich chyba z 8 miliardów, czy ileś tam, odskoczyli wyraźnie zdziwieni, że nie umarłam. Jakież to pocieszające, jak ludzie o Ciebie dbają…
-Nic ci nie jest? – Centralnie nade mną zobaczyłam zarysy postaci o ciemnych włosach. Wszystko widziałam jak przez mgłę, słyszałam dosyć niewyraźnie, nie wiedziałam kto do mnie mówi.
-Boli…-bąknęłam.
-Co cię boli?- zapytał szybko z wyraźnym zmartwieniem w głosie, tak wyraźnym, że nie dało się nie odczuć.
-Na początek… WSZYSTKO!
-Ja cię przepraszam, naprawdę. Nie chciałem, żebyś wpadła do tej wody…- jąkał się pod nosem. Przetarłam oczy. Spojrzałam na postać przede mną. Przystojny brunecik- Kuba.
-Zabiję cię! – krzyknęłam i szybko podniosłam się z ziemi, zupełnie zapominając o tym, że moje leżące na drugim końcu basenu biodro, wbija mi się w ucho.
-Niee… Wcale nie wpadłam do wody. Nie no, w ogóle. Faceci! Za grosz słowności!- wywrzeszczałam i ze łzami w oczach pokuśtykałam w stronę szatni. Byłam zła, smutna, obolała i na dodatek nie dostanę czekolady! Chociaż teraz, to już mi nie zależało.
-Ej… To nie była jego wina- usłyszałam głos koleżanki.
-Adwokat diabła?- sorry, wqrzyłąm się.
-Rozumiem, ale nie powinnaś się na niego denerwować. Gdyby nie on, śnieżyłabyś już.
-Yyyy… A co on zrobił?- nagle coś mnie tknęło
-Wyłowił cię z wody i…
-Iiii?- ponaglałam
-No wiesz, sztuczne oddychanie, te sprawy.
-Że co?! Że niby ON robił MI sztuczne oddychanie?! Całował się ze mną, a ja byłam nieprzytomna… -ubolewałam.
-Wiedziałam, że mu się podobam, że jest nieśmiały i takie tam inne żołądkowe niespodzianki, ale, żeby aż tak, by całować mnie w stanie nieświadomości?! Co za tupet!- zaczęłam się nakręcać. Maja patrzyła na mnie, jak na chorą umysłowo. I w sumie jej się nie dziwie.
-Myślisz, że powinnam się odbrazić?- zapytałam poważnie.
-Uważam, że tak. On tam siedzi i czeka na ciebie.
-No pieprzysz?! Jaka zwała.
Jak na bateriach duracela z turbodoładowaniem ubrałam się, uczesałam i stwarzałam pozory, że wyglądam dobrze. Ha! Ale będę miała wielkie wejście. Wyjdę kładąc klucz, głośno i z uśmiechem dziękując Panu z recepcji, a później, jakby go tam nie było wezmę buty i zacznę je powoli zakładać! Perfidny plan!
Wyszłam z przebieralni. Poczułam się dziwnie nieswojo. Ludzie jakoś dziwnie się na mnie patrzyli, nie mogłam rozkminić o co im chodzi. Mniejsza z nimi. W recepcji nie było komu podziękować, odłożyłam więc klucz i poszłam dalej. Nagle moje nogi rozjechały się i z głośnym krzykiem przyładowałam dupą w podłogę.
-Co za idiota zostawia na ziemi papierowe ulotki?! – Mój krzyk przykół uwagę wszystkich zebranych, którzy patrząc na moją komicznie wyglądającą postać, zamiast przejmować się moim obolałym tyłkiem, zalewali się ze śmiechu. Wśród nich był także i Kuba. Posłałam mu złowrogie spojrzenie, podniosłam się i odebrałam buty. Uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy.
Długo ociągałam się z założeniem butów, udając, że wiąże sznurówki butów, które tak naprawdę ich nie miały… Miałam nadzieję, że w końcu do mnie podejdzie. W końcu znudzona patrzeniem na buty, zrezygnowana i lekko przybita, zaczęłam się podnosić i nagle przyłożyłam w coś głową. Poczułam jak ciepły płyn spływa z mojego czoła. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Kubę z kubkiem po czekoladzie w wielką, brązową plamą na bluzce.
-Ojej! Przepraszam cię! Wybacz mi! Nie chciałam- zaczęłam go przepraszać, ocierając plamę chusteczką, którą… Nie zaraz, to nie chusteczka, to mój rękaw-_---
-Nic się nie stało. Nie złość się, za basen, a będziemy kwita- uśmiechnął się, wyciągając rękę na znak pojednania.
-No dobra, niech będzie- podałam mu dłoń. –Poproszę moją czekoladę- powiedziałam wyszczerzając się.
Spojrzał się na mnie swoimi oszałamiająco pięknymi oczami, odwrócił i skierował w stronę automatu Nestle… Nie, to było Chibo.
Korzystając z okazji, że nie patrzy wyjęłam szczotkę i zaczęłam najszybciej jak to było możliwe rozczesywać rozkopaną fryzurę.
-Kurde!- przeklęłam. Szczotką zaplątała mi się we włosy. Zaczęłam rozpaczliwie wyplątywać ją z moich włosów. Nim się obejrzałam stał nade mną Kuba z 2gim już dzisiaj kubkiem czekolady, tym razem w dalszej odległości ode mnie i patrząc z trudem powstrzymywał śmiech.
Spojrzałam na niego, opuściłam głowę i wzruszyłam ramionami.
-Ale ze mnie idiotka…
-Słucham?- zapytał siadając obok mnie.
-Nic, mówię, że się poddaję! Ta szczotka postanowiła zeżreć resztki moich włosów!- złościłam się. Popatrzyłam na niego, on na mnie i oboje wybuchliśmy śmiechem. Słit!
-Olej włosy, trzymaj te swoją upragnioną czekoladę, zanim wyląduje na mojej koszuli, następnej nie mam zamiaru fundować.
-Dzięki- wyćwierkałam.
Pijąc to brązowe gówno i rozmawiając z przystojniakiem, na śmierć zapomniałam o tym, że o którejś tam godzinie powinnam wrócić do domu. Wyciągnęłam zegarem i zamarłam
-Eeeee…- wydałam z siebie dźwięk przypominający myślącego downa.
-Co jest?- zapytał
-Czy TA godzina, którą widzę na tym TELEFONIE, to jest ta godzina, która jest teraz, czy daj Boże telefon mi się przestawił? –zapytałam znacząco spoglądając na kieszeń jego spodni. Wyjął z nich telefon i stwierdził.
-Yyyy… No niestety, chyba się nie przestawił- powiedział, po czym popatrzył na mnie pytająco.
-Ale ja ci nie wierzę! Pokaż mi ten swój telefon!- krzyknęłam rozkazująco wystawiając rękę.
Posłusznie podał mi telefon, a ja przeglądając uprzednio zawartość folderu „kontakty”, stwierdzając, że jak się dopisze, na pewno nie zauważy, wpisałam się, spojrzałam na godzinę i oddałam mu go.
-No to ładnie. Matka mnie zabije! Miałam być 1,5 godziny temu-_--- - zaczęłam lamentować- No i co ja mam zrobić?!
-To może ja pójdę z tobą i opowiem, co się stało?- zaproponował
-No chyba cię pogięło! Znaczy sorry… Dzięki, ale lepiej nie. – Z całym moim szacunkiem do jego osoby, matka zabiłaby mnie, że jestem taką sierotą, że naraziłam na śmierć nie tylko siebie, ale i Kubę. Popatrzył się na mnie dziwnie i stwierdził:
-No to trzeba iść
-Taaaa…- odpowiedziałam osowiała.
Podniosłam dupę z krzesła, ostrożnie idąc w stronę wyjścia, by na koniec dnia nie zrobić z siebie jeszcze większej sieroty.
Idąc czułam się jakoś dziwnie, chyba o czymś zapomniałam. Nagle stanęłam w miejscu.
-Coś się…
-Czy ze mną jest coś nie tak?- wybuchłam
-Że co?
-Czy wyglądam jakoś dziwnie? Wszyscy na ulicy się na mnie gapią!
-Yyy… Może to przez te okulary na szyi- odpowiedział cicho
-CO?! – złapałam się za szyję, czując plastikowe okulary. –Cudownie… - załamałam się.
-Ale wyglądałaś ładnie!- próbował mnie rozbawić. Posłałam mu tylko złowrogie spojrzenie, po czym spuściłam głowę i ruszyłam dalej.
-Dasz mi swój numer?- wypaliłam naglę. A co miałam do stracenia? I tak dobrze wie, że jestem powalona.
-Yyy… Komórki? Jasne- odpowiedział rozchmurzając się.
Podyktował mi numer po czym poprosił o mój.
-A mogę wiedzieć po co ci on jest?- zapytał.
-No, np. po to, żeby do ciebie napisać i pogadać? A po co miałby mi by…
Nie zdążyłam skończyć zdania, gdy poczułam, że wpadam na coś twardego. Jak się okazało był to słup przystanku autobusowego.
-Czy ja nie dam rady dojść dziś do domu w jednym kawałku?! Cały świat zmówił się przeciwko mnie!
-W porządku? Może powinnaś chodzić z ochroniarzem?- zaśmiał się
-O! To byłby dobry pomysł, pod warunkiem, że to ty nim zostaniesz- stwierdziłam. Fajnie byłoby mieć takiego ochro…
-Zgoda, od następnych zajęć jestem twoim osobistym ochroniarzem.- ściana. Nie spodziewałabym się, że powie coś takiego. O Lol.
Doszliśmy do jego przystanku, chwilę jeszcze porozmawialiśmy i rozeszliśmy się.
Ha! Moje powalone ja znowu sprawiło, że miałam zajebiście obciachowy i udany dzień.
Nie mogę się doczekać czwartkowego basenu.
C.D.N Maybe…
--------------
Taki optymistyczny akcent:p Znalazło się w sumie tylko po to, żeby udowodnić Robertowi, że coś optymistycznego też napisałam:P
Post został pochwalony 0 razy
|
|