Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna Forum zostało przeniesione.

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Diabeł o imieniu miłość.

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna -> Świat realny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nie znacie mnie.
Gość






PostWysłany: Pią 20:57, 01 Sty 2010    Temat postu: Diabeł o imieniu miłość.

Znowu ten sen…
Poprzedniego wieczoru szybko zasnęłam, bo późno położyłam się do łóżka. Odpłynęłam z uśmiechem na ustach, ale kiedy się zbudziłam, nie było mi już wesoło. Kolejny sen proroczy. Wiedziałam to, choć jeszcze miałam złudną nadzieję, że się nie spełni.

Tęskniłam za Sebastianem. W pośpiechu wracałam ze szkoły, wsłuchując się w moją ulubioną piosenkę wypływającą ze słuchawek. Byłam ciekawa, co zastanę po powrocie do domu. Miałam nadzieję, że nie będzie to nic złego…A jednak. Zaraz po przekroczeniu progu swojego pokoju odpaliłam komputer. Wpatrywałam się z natężeniem w ekran, pośpieszając go w myślach. Westchnęłam z ulgą, kiedy się włączył. Gadu-gadu, nasza-klasa… Z zaskoczenia na moment przestałam oddychać.Miałam nową wiadomość. Od Sebastiana. W tym nie było jeszcze nic dziwnego, ale jej treść prawie zwaliła mnie z krzesła. Choć tak naprawdę byłam na to gotowa…
„Dowiedziałem się ciekawych rzeczy. Żałuję tylko, że nie od Ciebie. Myślałem, że mi ufasz, ale skoro nie, to koniec.”
Zerwał? „To koniec” brzmi jasno. Nie mam już Sebastiana.


Obudziłam się z krzykiem, cała zlana potem. W jakiś sposób go kochałam, choć zasłaniałam się maską, kłamałam, nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Miałam dziwne przeczucie, że i tak mnie zrani, a wtedy będę mogła robić dobrą minę do złej gry i udawać, że tak naprawdę wcale mnie to nie obeszło. Ale w takim razie nie mogłam całymi dniami rozpływać się,jaki to on jest słodki i cudowny, bo skrupulatnie ułożony plan by się rozwalił.Westchnęłam ciężko i przeczesałam włosy palcami. Może to się nie stanie. Na pewno nie. To zwykły sen, nie ma w nim ani grama proroczej przepowiedni.Skrzywiłam się. Nie lubiłam oszukiwać samej siebie. Prawda jest taka, że kiedy już mam TEN sen, to zawsze o tym wiem. Pewnie jeszcze dziś się rozstaniemy.
Niepewnie wstałam z łóżka, poszukałam nogami puchatych kapci i ruszyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro z niechęcią. Jak Sebastian mógł chcieć spotykać się z kimś takim? Nie kocha mnie – to bardziej niż pewne. Ale nie zerwie.
- Nie może!
Zdałam sobie sprawę, że krzyczę. Pochyliłam się nad umywalką i ochlapałam twarz zimną wodą. Trochę mi ulżyło. Niechętnie weszłam pod prysznic. Nie lubiłam go, o wiele bardziej odpowiadałaby mi wanna, której niestety nie miałam. Kiedy skończyłam, owinęłam się ręcznikiem i skierowałam wzrok na zaparowane lustro. Wiecznie przetłuszczone włosy, okulary i pucołowata twarz zdecydowanie nie należą do moich najlepszych przyjaciół. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i, jakby bezwiednie, napisałam na lustrze imię chłopaka. „Piotrek”.Kiedy zdałam sobie z tego sprawę natychmiast je zamazałam, a obok niezdarnie nakreśliłam „Seba”. Wykrzywiłam twarz w okropnym grymasie i pokazałam język mojemu odbiciu. Wzruszyłam ramionami, jakby usprawiedliwiając własną głupotę i westchnęłam ciężko. Zamieniłam ręcznik na luźną koszulkę z moją ukochaną świnką Piggy i powyciągane spodnie od dresu. Szurając nogami skierowałam się w stronę pokoju. Odkąd zobaczyłam napisane przez moją nieostrożność słowa na lustrzanej tafli, czułam tępy ból w czaszce. Podniosłam rękę i przycisnęłam ją do czoła.Ból zelżał, ale nie zniknął całkowicie. Cieszyłam się, że był weekend, bo na pewno nie znalazłabym w sobie dość sił, aby iść do szkoły. Nie w takim stanie,nie z takim humorem. Zadrżałam. Przemknęło mi przez myśl, że mogę mieć gorączkę. Wyciągnęłam z szafki termometr i udałam się z nim do łóżka. Po drodze sięgnęłam jeszcze po telefon komórkowy. Mój wzrok przykuła książka, którą dostałam na mikołajki od mamy. Kiedyś lubiłam czytać… Niestety od wakacji jest zupełnie inaczej. Rzuciłam się na miękkie poduszki i umiejscowiłam sobie termometr pod pachą. Z mieszkania znajdującego się pod moim płynęła głośna muzyka. Ostre, rockowe kawałki. Zanurkowałam pod kołdrę i dodatkowo nakryłam głowę poduszką. Chyba zasnęłam.
Kiedy znowu otworzyłam oczy, na dworze było już ciemno.Usiadłam z dziwnym uczuciem, jakby coś mnie ominęło. Nagle doznałam olśnienia.Szybko wyszarpnęłam termometr spod pachy, wskazywał równe 36 i 6 stopni.Odrzuciłam go na szafkę stojącą obok łóżka i sięgnęłam po telefon. Może Sebastian już ze mną zerwał krótkim SMS-em? Jedno spojrzenie na wyświetlacz utwierdziło mnie w przekonaniu, że tak nie jest. Ale nawet nie odetchnęłam z ulgą, wręcz przeciwnie, zrobiło mi się jakby ciężej na sercu. Pośpiesznie wystukałam wiadomość: Z nami koniec i posłałam ją w przestrzeń. Opadłam na łóżko, rozrzucając włosy po poduszkach. Z piersi wyrwało mi się ciężkie westchnienie. Właśnie zerwałam z Sebastianem. Sądziłam, że będzie mi lepiej, bo tak naprawdę wcale go nie kochałam, ale teraz było jeszcze gorzej. Przecież go potrzebowałam… Dobrze jest mieć kogoś, kto pocieszy, przytuli i pocałuje. Może napisać mu, że to pomyłka? Że wcale nie chciałam go rzucić? Pochmurne rozmyślania przerwało mi nadejście odpowiedzi.Byłam pewna, że zacznie mnie błagać, bym została, ale bardzo się pomyliłam… Jak sobie chcesz. Już kiedyś miałem to zrobić. Te słowa pokiereszowały dodatkowo moje serce, i tak już rozerwane na milion kawałeczków. No i spełnił się sen... Chociaż właściwie to nie Seba zakończył ten związek. Wyrwało mi się ciche westchnienie.
Nagle usłyszałam piosenkę lecącą w radiu pod moim mieszkaniem. To było jak cios nożem. Wrzasnęłam dziko, wierzgając nogami na prawo i lewo. Moje policzki w jednej chwili zalały strumienie łez. Krzyczałam, krzyczałam i nie mogłam się uspokoić. Zabrzęczał dzwonek telefonu, zabawne nagranie śmiejącego się dziecka. Zignorowałam to, miotając się po łóżku.Szlochałam, raniąc dodatkowo rozerwane serce, a dziecko chichotało. Byłam pewna,że nawet ono ze mnie szydzi. Złapałam telefon i rzuciłam nim w ścianę. Nie ucichnął, więc schowałam głowę pod kołdrę i zawyłam w poduszkę. Bolało jak cholera. Szczerze mówiąc myślałam, że to już koniec. Umrę i nie będę więcej cierpieć. Ale na przekór wszystkiemu i wszystkim wciąż żyłam, choć jedyna osoba, na której mi zależało pragnęła mojej śmierci. Zaniosłam się głośnym szlochem, a potem odpłynęłam. Nie mogłam już krzyczeć, nie mogłam się poruszyć,tylko leżałam bezwładnie na łóżku, wsłuchana w straszną piosenkę, a po moich policzkach płynęły łzy.
W końcu koszmarne dźwięki ucichły. Tak bardzo przypominały mi o nim… W jednej chwili cały świat zawalił mi się na głowę. Przypomniałam sobie wszystko. Piotrek. Był taki wspaniały, że mogłam bez wahania oddać za niego życie. Kochałam go tak, jak jeszcze nigdy nikogo innego. I byłam pewna,że takie uczucie już mnie nie spotka. A potem dotarło do mnie, że on odszedł.Ponad 3 miesiące temu. Krzyknęłam mimo woli i zaniosłam się rozdzierającym szlochem. Jak to możliwe, że ta rana się nie zabliźnia? Kiedy wreszcie o nim zapomnę? Zaczęłam wrzeszczeć na samą siebie, wyrzucać sobie od idiotek, które wszystko niszczą. W życiu nie spotka mnie już nic dobrego… Nie byłam w stanie przestać płakać. Czułam się jak małe dziecko. Odruchowo przygarnęłam do piersi pluszowego misia, który w już po chwili zrobił się cały mokry od łez. Nie pomogło mi to, wciąż bolało tak samo. Coś rozrywało mnie od wewnątrz, a jednoczenie dźgało nożem po brzuchu, szyi i ramionach. Przemknęło mi przez myśl, że teraz już na pewno umrę… Ale to się nie stało.
- Dlaczego, do cholery? Czym Ci zawiniłam, Boże, że skazujesz mnie na przeklęty żywot na tym świecie?!
Biegałam po domu powtarzając to w kółko. Wymachiwałam przy tym rękami, jak nie całkiem zdrowa psychicznie. Może właśnie taka byłam –nienormalna. Ktoś zadzwonił do drzwi. Pewnie sąsiadka pomyślała, że wrócił mój pijany ojciec i urządza awantury.
- Odejdź stąd, stara wiedźmo! Nikogo nie ma w domu! –krzyknęłam najgłośniej, jak potrafiłam.
Ale nie odchodziła. Uparcie dzwoniła do drzwi, a potem zaczęła walić po nich pięścią. Usłyszałam męski głos, który prosił, żebym otworzyła.
- Nie możecie po prostu zostawić mnie w spokoju?! – wydarłam się.
A jednak ruszyłam do przedpokoju i zaczęłam manipulować przy zamku, z przyzwyczajenia rzucając okiem na wiszące obok lustro. Miałam potargane włosy, po policzkach spływały mi łzy wściekłości z rozmazanym tuszem.Nie miałam siły ani ochoty, by cokolwiek z tym zrobić. Otworzyłam drzwi na oścież. Zobaczyłam przeciętnej urody chłopaka, z jasnymi włosami i pięknymi,brązowymi oczami.
- Cześć – powiedział cicho. – Klaudia, to Ty? Jestem Piotrek.
I nagle jego głos wydał mi się najwspanialszym na świecie.Poczułam, jak moje serce zalewa nowa, całkiem nieznana fala bólu, potem chwila otępienia, a w końcu – niesamowita, dzika radość. Zachwiałam się.
- Piotrek? TEN Piotrek? – Wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Wieśniaki to moje ziomy, pamiętasz? – zacytował swoje własne słowa.
Skierował wymowny wzrok na spacerujące za oknem kury i posłał mi uroczy uśmiech.
Niestety nie wiem, co było dalej. Zemdlałam? Może. W każdym razie moje kolana ugięły się, a ja runęłam do tyłu, uderzając głową w twardą podłogę. Wtedy już na pewno straciłam przytomność.

***

Ocknęłam się na kanapie w swoim małym saloniku. Ktoś zdarł z niej kapę i przykrył mnie nią jak kocem. Czułam paraliżujący ból w głowie.
- Mamo? Mogę… Mogę trochę wody? – wystękałam.
Przypomniałam sobie, że mama jest na szkoleniu w Białymstoku i westchnęłam.
- Mam tylko pepsi, córeczko. – Usłyszałam żartobliwy, już prawie męski, a nie chłopięcy głos.
Tuż przez moją twarzą pojawiła się szklanka, a obok niej butelka do połowy wypełniona jego ulubionym napojem. I wszystko wróciło.Otworzyłam szeroko oczy i zatkałam sobie usta dłonią, żeby nie krzyczeć ze szczęścia.
- Piotrek? – jęknęłam rozanielona. – To nadal Ty?
- Tak. – Usłyszałam cichą odpowiedź. – Wiesz… Żałowałem, że wtedy odszedłem. Tęskniłem za Ewką, za Baśką, za Natalią… No i za Tobą.
Zaczerwieniłam się, a moje serce oblała gorąca fala szczęścia. Wyciągnęłam ręce w jego kierunku, choć speszona, bo byłam pewna, że się odsunie. Ale nie zrobił tego. Przygarnął mnie do piersi, jakbym była jego najdroższym skarbem – a przynajmniej ja tak to odbierałam. Pachniał tak pięknie, że aż zadrżałam. Mogłabym nigdy go nie puszczać… Zupełnie straciłam panowanie nad sobą. Obróciłam delikatnie głowę i pocałowałam go w skroń.Rozpoczęłam gorączkowe poszukiwanie jego ust, żeby i na nich złożyć pocałunek. Dopiero kiedy zdałam sobie sprawę, że mnie od siebie odsunął, otrzeźwiałam.
- Ja… Ja przepraszam… Nie chciałam, naprawdę!
- Ty nadal mnie kochasz – stwierdził jakby z wyrzutem.
Może naprawdę miał do mnie o to pretensje.
- Nie, przysięgam! – energicznie pokręciłam głową, chcąc zaprzeczyć swojemu absurdalnemu zachowaniu.
Niestety nie nabrał się na moje żałosne teksty.
- Wcale się nie zmieniłaś. Nadal kłamiesz.
- Piotrek! – krzyknęłam z rozpaczą, szukając znów jego ramion, ale były za daleko. Nie chciał mnie przytulać, a tym bardziej całować.Rozryczałam się jak małe dziecko. – Może faktycznie Cię kocham, no dobrze… Ale proszę, nie zostawiaj mnie znowu! Błagam! Jestem pewna, że z czasem Ty też mnie pokochasz. Musisz!
Z rozpaczą złapałam go za bluzkę i spróbowałam przyciągnąć bliżej siebie, ale nawet nie drgnął. Patrzył na mnie uważnie.
- Wiesz… Gdybym tylko zdawał sobie sprawę, że tak będzie wyglądać to spotkanie, nigdy bym tu nie przyjeżdżał – warknął.
Gwałtownie poderwałam się z łóżka, przez co zakręciło mi się w głowie. Pobiegłam do drzwi, potrącając przy tym sprzęty, które znalazły się na mojej drodze. W końcu zamknęłam je na klucz, który wyrwałam z dziurki i z ulgą zacisnęłam na nim palce. Piotrek obserwował mnie z przymrużonymi oczami.
- Nie odejdziesz ode mnie, rozumiesz? – Podbiegłam do niego i uklęknęłam. – Jesteś moim życiem, musimy być razem!
Zdawałam sobie sprawę, że zachowuję się jak wariatka, ale nic nie mogłam na to poradzić. Chłopak pokręcił z dezaprobatą głową i szybkim ruchem wykręcił mi rękę, przez co wypuściłam z niej klucz. Sięgnął po niego,nim zdążyłam dwa razy mrugnąć. Wrzasnęłam jak opętana.
- Błagam, nie! Nie odchodź!
Wyminął mnie. Teraz to on skierował się do drzwi.
- Ja bez Ciebie umrę! Tego chcesz?!
Najwyraźniej chciał, bo całkowicie zignorował moje żałosne krzyki. Osunęłam się bezwiednie na podłogę i zaszlochałam głośno. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Kolejny raz pojawił się znikąd, wywrócił mój świat do góry nogami i odszedł bez pożegnania, zadając mi największy z możliwych ból. Poderwałam się na nogi, głośno łapiąc powietrze z otwartymi ustami. Sięgnęłam po leżącą na łóżku szklankę, nalałam do niej pepsi i ruszyłam do przedpokoju. Oparta o ścianę wypiłam jeden łyk, po czym z całej siły rzuciłam nią w drzwi, rozlewając wokół napój.
- Nienawidzę Cię! Wynoś się z mojego domu! – Krzyczałam tak,jakby jeszcze tam był.
Wymusiłam uśmiech, choć po policzkach płynęły mi łzy i ruszyłam tanecznym krokiem do sypialni, nucąc pod nosem „szczęśliwe” piosenki.Jednak nie brzmiały one zbyt wesoło w moich wykrzywionych grymasem bólu ustach.W końcu dałam sobie spokój.
- Nie zachowuj się jak wariatka, Klaudia – mruknęłam sama do siebie, cedząc każde słowo. – Ale jak mam się zachowywać, skoro zakochałam się w prawdziwym wariacie?
Chwyciłam za leżącą na stole ceratę i zrzucając ją porozbijałam mnóstwo leżących tam brudnych naczyń.
- Przecież wiedziałam, że tak będzie. Po co w ogóle go szukałam?!
Przechodząc obok leżącego w kącie telefonu, wyciągnęłam po niego dłoń i usiadłam na szerokim parapecie. Wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki, która jako jedyna nigdy, przenigdy się ode mnie nie odwróciła. W myślach liczyłam sygnały, odebrała już po trzecim.
- Kaja? – wyszeptałam do telefonu. – Proszę, przyjedź do mnie…
Nie pytała o nic więcej. Chyba domyśliła się, że chodzi o Piotrka. Skuliłam się i odpłynęłam myślami do krainy smutku i rozpaczy. W końcu usłyszałam stukot jej obcasów na schodach. Wpadła do mieszkania, rozglądając się. Dostrzegła mnie i już po chwili znalazłam się w jej objęciach. Szlochałam,mocząc jej nową, jedwabną bluzkę, ale nie zwróciła na to uwagi.
- Kocham Cię, Kaja. Bez Ciebie bym umarła – wyszeptałam w jej ramię.
- Ja Ciebie też kocham. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Wiedziałam, że tak właśnie jest. Mam ją, a to najważniejsze.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna -> Świat realny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin