Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna Forum zostało przeniesione.

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Alexzander prosi o pomoc. (BETA)

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna -> Pytania dotyczące utworów epickich
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Wto 14:45, 10 Kwi 2007    Temat postu: Alexzander prosi o pomoc. (BETA)

Ekhem. A więc obiecałam sobie, że napiszę dziś rozdział na Alexzandra. Problem polega na tym, że ów rozdział mnie przerósł. Nie jestem nawet w połowie, a spisałam już dwie strony timesem jedenastką!
Założylam temat już teraz, żeby mieć taki doping. Muszę już zabrać się do pracy, no.
A kiedy skończę wkleję me pseudodzieło i... może ktoś będzie miał ochotę zbetować, zanim umieszczę je na blogu?
Dawajcie doping! Jeśli dobrze pójdzie, skończę do jutra. Hahaha!
(A może chcecie, żebym wkleiła te dwa akapity, które spisałam do tej pory? Czy dacie radę zbetować kilka stron na raz?)

Kocham was. To tak na marginesie.
;*

EDIT: Wporządku. Wklejam już dziś. Nie dacie rady zbetować wszystkiego na raz. Nie i już. (To nawet nie połowa!)
Obawiam się, że nie zrozumiecie, ani słowa, ale nie przejmujcie się tym wcale. Rozmowa z Evanderem jest przerwana w połowie, no.
I pamiętajcie, ze to spontan. Siadłam, napisałam i nie przeczytałam po raz drugi. Wytykajcie palcami wszystko, co wam się nie podoba. Nie tylko błędy, ale też miejsca gdzie czegoś brakuje, i te w których jest za dużo lania wody. Będę wam bardzo wdzięczna. Bardzo. Bądźcie bezlitośni. Z Bogiem! Powodzenia.

A druga część już wkrótce!



Za nic miał sobie uprzedzenia, choć tam skąd pochodził, były one na porządku dziennym. Mieszały się z niepodważalnymi faktami, urzędowały w sądach, sklepach, wałęsały się po ulicach i były głównym tematem plotek przy popołudniowej herbacie. Na stałe wrosły w harmonogram dnia przeciętnych Londyńczyków, a z tamtąd rozszerzyły się na całą południową część wyspy.
On pracował z żydami, jego najlepszy przyjaciel był czarny, co wieczór odwiedział bar Chi Nar, korzenie jego przełożonego sięgały odległego Peru, a uroczy student, któremu wynajmował część strychu swojej kamienicy, był w połowie Polakiem. Żaden z nich nie wykazywał najmniejszych odchyłów od normalności, nie gryzł, ani nie rozkradł jego majątku. Co więcej, osobiście zauważył dziwną prawidłowość, wzór wśród osób, które rozpowszechniały podobne, rasistowskie bzdury. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach byli to ludzie nieszczęśliwi, zgorzkniali i samotni. Ewentualnie chlubili się członkostwem w dziwacznej, młodzieżowej subkulturze. Nastolatkowie zazwyczaj nie tolerowali nikogo, poza sobą i towarzyszami pijackich imprez. Tak dla zasady.(…)
Zawsze twierdził, że był silnym człowiekiem. Tego wymagała od niego praca.
Nie pozwalał sobą manipulować, nie podlegał niczymi wpływom, nie przejmował się owczym pędem.
Ale przede wszystkim, nigdy wcześniej nie był w Szkocji. Nawet przejazdem. (…)
Teraz, gdy próbował przedrzeć się przez morze plastykowych odpadków, na którego dnie powinna znajdować się jedna z głównych ulic Edynburga, zaczynał poważnie zastanawiać się nad fundamentami swojej osobowości. Coraz częściej przez głowę przebiegały mu, wspomożone widokami pijanych i otumanionych małolat, natrętne myśli.
Koniec końców, ci szurnięci Angole mogli mieć odrobinę racji.
Może Szkoci rzeczywiście byli zapijaczoną, ciemną masą, społeczną dziurą na mapie Wielkiej Brytanii.
Może rzeczywiście on, Komisja do Spraw Edukacji i posterunek główny policji, nie byli w stanie posprzątać całego tego bałaganu i oczyścić stolicę Szkocji z wszechobecnej zgnilizny.
Może powinien zwrócić?

Thistle College nie było miejscem bezpiecznym. Nie z ukrytymi kamerami, czujnikami dymu, bezwzględnym klanem prefektów i profesorów w czarnych szatach, którzy z lubością patrolowali większość zacisznych korytarzy, łazienki, wnęki, a także sale komputerowe, biblioteki i pokoje wspólne wszystkich siedmiu roczników.
Alexz wiele razy przeklinał nieskazitelną reputację swojego brata, która doprowadziła go do tej fabryki przyszłych studentów uniwersytetu Camebridge. W ostateczności Oxfordu. Chciałby trafić do normalnej, publicznej szkoły na brudnych przedmieściach, w której mógłby w spokoju zatruwać się papierosowym dymem w kabinie męskiej toalety i gdzie nie znałby znaczenia słów: <i>egzaminy i mała matura</i>. Nie musiałby ukrywać się w gąszczu szkolnych błoni i nie czułby się jak papierowa marionetka, wklejona dla żartu w nieodpowiednim czasie i sceneri. Życie byłoby o wiele prostsze, gdby nikt nie próbował zrobić z niego człowieka. Nie czuł się materiałem na jednego z nich.
Jedyny zakątek na terenie college’u, w kótrym można było uciec od przytłaczającej idealności, był znany wśród uczniów jako „dziura w ogrodzeniu”. I nie był niczym więcej, jak tylko kawałkiem trawnika na skraju terenu szkoły, tuż za jeziorem, pomiędzy starym bukiem, a wierzbą płaczącą, usłanym niedopałkami papierosów, opakowaniami po słodyczach i odpadkami, których Alexz nie chciał i nie potrafił zidentyfikować. Można się było do niego dostać tylko przez wnękę w ogrodzeniu pomiędzy szkołą, a boiskami do gry w rugby. W nagrodę na polanie czekała upragniona prywatność i okazja do pozbierania rozsypanych myśli. Zdala od przenikliwych spojrzeń wykładowców.
- Mogę? – Evander nie używał czasownika <i>proszę</i> i nie liczył się z odmową.
Gdy się śmiał, śmiali się wszyscy.
Gdy zachowywał uwagę, nikt nie ozdywał się choćby słowem.
Gdy kłamał, wierzono w jego opowieści.
Gdy coś proponował, nie tolerował żadnych oznak sprzeciwu.
Alexz podał mu wygniecioną paczkę do pary z zapalniczką i usiadł na mokrej trawie, z satysfakcją stwierdzając, że zniszczy nieskazitelnie białą koszulę mundurka. Wykorzystał chwilę ciszy, gdy Evan siłował się z wątłym płomykiem ognia na nasłuchiwanie, czy aby na pewno są wystarczająco daleko - poza polem rażenia profesorów. Nie usłyszał nic poza niewyraźnym śmiechem innej grupy z krzaków po drugiej stronie jeziorka i niepokojących odgłosów zbliżającej się burzy. – Dzięki.
- Nie ma za co. – Evander nie miał na sobie mundurka. Alexz zaczynał podejrzewać, że nie zważając na jego opowieści i pokrętne tłumaczenia, nie pojawił się w szkole od dobrych trzech miesięcy. Odkąd przypomniał sobie o jego istnieniu, zadzwonił, a potem regularnie, podczas każdego lunchu czekał na niego przy wnęce w ogrodzeniu. Nie wiadomo z jakiego powodu. Nie miał ochoty na zwierzenia, nie chciał odnowić ich przyjaźni, ani nie próbował prosić go o pomoc.
<i>Na pewno przychodził tylko po to, by cieszyć się darmowymi zapasami nikotyny.</i>
Zmierzwił rude włosy i wyciągnął się na trawie, nie zważając wcale na to, co kryło się między jej źdźbłami.
Nie sprawiał wrażenie skrępowanego.
Alexz owszem.
Evander wyglądał dwa razy gorzej, od czasu ich poprzedniego spotkania. Był o wiele bledszy, bardziej wątły i, co najdziwniejsze, zapomniał o swoim denerwującym, ironicznym uśmiechu.
<i>Czy to przypadkiem nie twoja wina?</i>
- Um, Evan…Wszystko wporządku? – Evander poderwał głowę. Wypuścił obłoczek dymu i rzucił mu wyjątkowo podejrzliwe spojrzenie.
- Tak. Jak zwykle. – Alexz skinął z ulgą głową, choć ta krótka, wypowiedziana od niechcenia riposta była oczywistym kłamstwem.
<i>Koniec eksprzyjacielskich obowiązków na dziś.</i>
Przynajmniej próbował.

<i>W mieszkaniu Evandera bije zegar i wszystko zmienia się, jak w baśni braci Grimm, chociaż Alexz jest prawie pewny, że wcale nie nadeszła północ. Właściwie jest dopiero piąta po południu. Nie jest nawet po zmroku. Nie odzywa się jednak słowem, bo przecież wciąż nie zna się na określaniu czasu. Nie tak do końca.

Evander wygląda ostrożnie przez zasłony, a potem łapie go za rękę i ciągnie go za sobą do drzwi wyjściowych.
- Chodź.
-Czemu tak ci się śpieszy? – Nie odpowiada, co wydaje mu się wręcz nienaturalne. – Gdzie idziemy? – I ta powaga, która nagle zmywa z jego twarzy uśmiech i zadziorne dołeczki, pasuje do całości, jak piąte koło do wozu.

Alexz patrzy na niego z wyrzutem. Jest jego przyjacielem i nie wolno mu traktować go, tak jak robią to dorośli. Nie mówiąc mu niczego, nie tłumacząc i powtarzając do znudzenia, że „na pewno nic nie zrozumie”. Skąd mogą to wiedzieź, skoro nigdy nie dają mu najmniejszej szansy?
Evan odpycha się nogami od ziemi. Nie patrzy w jego stronę. Obserwuje zachodzące słońce, tak jakby było w nim cokolwiek interesującego. Powtarza tę czynność kilka razy. Wyciera nos i oczy wierzchem dłoni. Zeskakuje z huśtawki.
- Umiesz huśtać się na stojąco? Bez trzymanki? – Alexz przygląda mu się z zainteresowaniem. Ma zaczerwienione oczy, ale uśmiecha się wyjątkowo przekonująco.
A potem, gdy już prawie udało mu się znów go rozśmieszyć, myśli wracają do niego, niczym natręnta mucha i zadaje pytanie: – Nie powiesz nikomu?

Następnego dnia Evander nie pojawia się w szkole. Alexz siada koło brzyduli imieniem Dakota. Bo nie ma wyboru. Mruczy pod nosem, że to niesprawiedliwe. Że jej nazwisko zaczyna się na literę „r”. Powinna siedzieś w tylnych ławkach i zostawić go w spokoju.
- Nie odezwiesz się do mnie cały dzień?
- Spadaj. – Evander zawsze znikał, kiedy był mu najbardziej potrzebny.

A może na odwrót?</i>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Wto 19:09, 10 Kwi 2007    Temat postu:

choć tam skąd pochodził - choć tam, skąd pochodził
z tamtąd - stamtąd
odwiedział - odwiedzał
Nastolatkowie - tu nie jestem pewna. Nastolatki?
niczymi - niczyim
Może powinien zwrócić? - „zawrócić”...? Chyba że mu się chce żygać na ulicy Razz
Thistle College ... wszystkich siedmiu roczników. - coś za długie to zdanie na mój gust
Camebridge - Cambridge
sceneri - scenerii
gdby - gdyby
kótrym - którym
Zdala - Z dala
ozdywał - odzywał
się burzy. – Dzięki. - Dzięki powinno być raczej w osobnej linijce
mu traktować go, tak jak robią to dorośli - mu traktować go tak, jak to robią dorośli
wiedzieź - wiedzieć
natręnta - natrętna
siedzieś - siedzieć

Może nie będę oryginalna, może się powtórzę, a może to zabrzmi paradoksalnie, ale mnie nie nudzisz, bez względu na to, czy akurat piszesz o tym, jak Alexz pije kawe, czy o tym, co myśli.
Więcej zastrzeżeń nie mam.
Betować długie teksty potrafię.
Tak więc kochana pisz, pisz! :*

Podobało mi sie zdanie o tym, że Alexz nie czuje się materiałem na człowieka, czy coś w tym stylu...
To potrafi ruszyć.
Czekam! :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Wto 19:45, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Tylko tyle Sellene? Nic ci tutaj nie gra? Niczego nie jest za dużo? Na pewno?

Taka mi się wymagająca publika zebrała na blogu, że boję się dodawać czegokolwiek. Chlip.

Już poprawiam.

I kończę drugą część notki, która jak mniemam jest bardziej ekscytująca ;>.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Śro 14:50, 11 Kwi 2007    Temat postu:

A oto część druga. Dodam, że jutro pojawi się trzecia ;>.
A więc, dziś się nie popisałam. Co chwilę coś odrywało mnie od pracy, śpiewałam, tańczyłam, albo robiłam nic. W efekcie rozmowa z Evanderem jest skrócona do minimum. I na pewno znajdziecie mnóstwo błędów.
A teraz w ramach przypisów autorskich uspakajam was, że Evander i Abigail mają się świetnie. Nic im się nie stało. A ten wątek to taka mała... niespodzianka. Jestem z niego dumna. Będzie się ciągnął przez całe opowiadanie i wiem, że bardzo was nim zaskoczę ;>.
A co wypowiedzi Evandera: <i>ta-ta</i> to popularne pożegnanie w Stanach. Od niedawna przerzuciło się na Wielką Brytanię z tym, że jest uznawane za obraźliwe. Za obelgę wręcz. Nie pytajcie czemu. Tak jakoś.
Tadam! Oto nastepna, beznadziejnie napisana strona tekstu - timesem jedenastką.




- Marnujesz kolejny piątkowy wieczór? – Evander uśmiechnął się prowokacyjnie, za co Alexz był mu po części wdzięczny. Wyrzuty sumienia uleciały z niego, jak powietrze z przekłutego balona.
- Co znaczy „marnuję”?
- Mogłbyś wyjść gdzieś z nami. – Alexz nie odzywał się przez dłuższą chwilę, uważnie analizując słowo „nami” i to co kryło się za propozycją.
- Wyjść gdzie? – Evander uniósł znacząco brew. Miał w sobie coś, co mimo faktu iż traktował go łagodnie i nie slił się na złośliwość, sprawiało, że czuł się wyjątkowo głupi, niedoświadczony i mały. Chociaż to nie on na własne życzenie przepłukał swój mózg używkami. – Nie. Mnie to nie bawi.
- Bo nigdy nie próbowałeś…
- Nie. – Evander wzruszył lekceważąco ramionami i powstrzymał się od komentarza. Alexz był jedyną osobą, na której z powodu resztki przyzwoitości i pamięci o dawno przekwitłej przyjaźni, nie stosował drastycznych rękoczynów, ale nawet on nie był w stanie zmusić go do zmiany decyzji . Tego nie potrafił nikt. Z użyciem siły lub bez.
Kilka nieznośnie długich minut upłynęło w milczeniu. Evander nie próbował zaczać żadnej rozmowy, w całości pochłoniety puszczaniem kółek z papierosowego dymu.
Podniósł się z trawy, rzucił nie dopałek za plecy i rzucił mu ostatnie spojrzenie.
- Jak uważasz. W takim razie ta-ta!
- Pardon? – Gdy Alexz spojrzał za siebie Evander zdąrzył zniknąć w dziurze w ogrodzeniu, jak zwykle pozostawiając za sobą kilogramy niedomówień i nie chęć do wszelkiego rodzaju kontaktów międzyludzkich.

Evander odsunął szklankę na odległość wyciągniętego ramienia. Od ponad godziny walczył sam ze sobą. Stał w samym środku konfliktu między tym, co podpowiadał mu zdrowy rozsądek, a swoją dłonią, która wlewała mu do gardła wszystkie ciecze, zwłaszcze te alkoholowe, w promieniu dwóch mil. Procenty były miłym akompaniamentem na początek weekendu. Ale czegoś brakowało. Czegoś, co nie mieściło się ani w butelce, ani w puszce.
<i>Co to takiego, do jasnej cholery?</i>

Abigal założyła nogę na nogę. Upewniła się, że krótka spódniczka i cekinowa bluzka odsłaniają wszystko, co potrzeba. Potrząsnęła kruczoczarną czupryną i posłała w powietrze swój słynny kokieteryjny uśmiech, którym uwiodła połowę chłopców ze szkockiej stolicy i jej okolic. Jej starania pozostały bez odzewu. Uczestnicy zabawy w pubie The 80’ byli zajęci nieograniczoną ilością alkoholu, głośną muzyką i podejrzanym mężczyzną w czarnym płaszczu, który kręcił się przy barze.
<i>Cholerni ignoranci.</i>
Abigail lubiła się skarżyć, koloryzować fakty, dramatyzować i stać w świetle reflektorów. Uwagę wymuszała płaczem, albo krzykiem. Z premedytacją.
Problem polegał na tym, że w pubie nie było nikogo, kto mógłby ją wysłuchać. Miedzy stolikami przewijały się same nieznajome twarze, a tych kilka potencjalnych słuchaczy z Thistle College i z jej rodzimego Holly Logde, wyglądalo na zbyt otumanionych, by zrozumieć jej słowa i docenić powagę jej problemów.
W tej chwili potrzebowała kogoś w pełni sił umysłowych.
Kogoś od serca.
Powinna być tutaj wtulona w swojego chłopaka, otoczona wianuszkiem przyjaciółek, dobrze się bawiąc i pijąc szampana.
Ale Alexz jak zwykle nie dotrzymał słowa. Bardziej zależało mu na własnym komforcie niż na pielęgnowaniu jej opini publicznej. Dakota stwierdziła, że ma na głowie coś o wiele ważniejszego i że nie będzie stawiać się na każde jej wyzwanie. A zaraz po niej wykruszyli się wszyscy inni.
<i>Pewnie są teraz razem. Pewnie bawią się sto razy lepiej i nie raczą nawet pomyśleć, o tym, że ona utknęła sama w najnudniejszym miejscu w Edynburgu. W miejscu, w którym nikt nie zwraca na nią najmniejszej uwagi.
Pewnie są teraz razem.</i>
Przy wjeściu na salę wybuchło poruszenie, ludzie wysypywali się na zewnątrz głośno się śmiejąc i żartując. Nie mogła dosłyszeć z czego. W tłumie mignęła jej znajoma ruda czupryna.
Podniosła się z krzesła, wolno, z gracją i godnością.
<i>Może wieczór nie jest jeszcze stracony.</i>

Szklana butelka uderzyła z łoskotem o chodnik. Ktoś roześmiał się głośno i paskudnie, choć gdyby nie błogosławione procenty, nikomu nie byłoby do śmiechu.
A potem padły dwa strzały.
I dla odmiany nad centrum Edynburga zawisła cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Śro 15:55, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Mogłbyś - Mógłbyś
i to co kryło się za propozycją - i to, co kryło się za propozycją
slił - silił
zaczać - zacząć
pochłoniety - pochłonięty
nie dopałek - niedopałek
Podniósł się z trawy, rzucił nie dopałek za plecy i rzucił mu ostatnie spojrzenie. - rzucił i rzucił? Jakoś się to gryzie.
zdąrzył - zdążył
nie chęć - niechęć
zwłaszcze - zwłaszcza
Abigal - Abigail
Problem polegał na tym, że w pubie nie było nikogo, kto mógłby ją wysłuchać. - jej wysłuchać
rodzimego Holly Logde, wyglądalo - z rodzimego Holly Lodge wyglądało
opini - opinii
wjeściu - wejściu

No no kochana, powiadają, że co za dużo to nie zdrowo, ale ja nie mam dość Wink Chcę jeszcze!
Jeszcze złośliwości i ignorancji Evandera! Jeszcze egoizmu Abigail! Jeszcze ALEXZA! Very Happy
Ogólnie ładnie, zagadkowo i ciekawie... Co ja się będę rozdrabniać, Alexz, CZUJĘ AKCJĘ! Akcja, akcja, jeee xD
Czekam na next :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Śro 16:40, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Zmartwię cię, bo to na tyle akcji w tym odcinku XD.
Najdłuższa, trzecia część to tradycyjnie Alexz i Dakota. O. W położeniu, jak się zorientowałam dopiero teraz, po spisaniu szkieletu, dość kłopotliwym ;>.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Śro 16:54, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Pójdą razem do łóżka?
POWIEDZ, ŻE TAK! XD
< seeeeksuuuuu... >


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Śro 16:59, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Jesteś zadziwiająco blisko...
NIE!
Ale Alexz u niej nocować będzie.
Boże, ja poprostu nie wpadłam na to, że to MOGŁOBY się tak skończyć. A teraz jest już zapóźno! Już to sobie przemyślałam! Oh...
<i>Już widzę, co się będzie działo w komentarzach, jak dodam tę notkę...</i>


Wiecie, co? Chyba stworzę jeszcze jedno opowiadanie, w którym opiszę PRAWDZIWEGO chłopaka. Bo Alexz zniewieściały jest. Ooooo! I tam dopiero będzie seks 22 godziny na dobę. Hahaha! (Bo dwie godziny snu się przydadzą, nie?)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Śro 17:01, 11 Kwi 2007    Temat postu:

< seeeksuuu >
Hmpf... Ale zawsze Alexz może stać się człowiekiem! ;]
A w komentarzach będzie <BUM!> I <seeeeksuuuu!> i to takie zbiorowe xD

Kurde, niewyżyta jestem o_O

Tak, piszu piszu, tylko nie zaniedbuj Alexza Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Śro 17:04, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Eeee tam. Znudził mi się, tak szczerze mówiąc. Dlatego ten rozdział taki mdły wychodzi, ha.
Potrzebuję porządnego faceta... a nie tego MARTWIOKA! (Bo on się ciągle martwi, zauważyliście? A ja nie wiem czemu. Nie mogę na to nic poradzić.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Śro 17:07, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Martwioki to mi się z nieumarłymi kojarzą, a od nieumarłych to już tylko krok do wiecznego niezaspokojenia xD

Możesz zacząć o kimś "normalnym"... Ja się staram Nylesa uczynić w miarę takim o, ale coś nie idzie Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Śro 17:11, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Sellene! Ty głuptoku! Przez ciebie mój monitor jest w herbacie! Mam ją nawet w nosie!

Ave, wieczne zaspokojenie!

Lubię Nylesa, tylko ja bym mu ścięła włosy XD. Ale to już kwestia gustu ;>.
Chcesz powiedzieć, że możemy się spodziewać scenki z Nylesem i jego dziewczyną?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Śro 17:18, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Przepraszam xD <wyciera Alexz monitor>

Csiii... Do włosów jeszcze dojdziemy w akcji ;]
A co do scenki, to... Tak... Coś takiego niby będzie, ale więcej nie powiem ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Czw 15:18, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Ekhm. Oto ostatnia część trzecia. Spisana w bólach. I to dosłownie. Mam gorączkę i boli mnie głowa. O. I kicham, na dodatek. Pewnie ma mnóstwo błędów i jest głupia. Poprostu nie miałam siły nad nią myśleć. Skróciłam ją do minimum. Całoś ma pięć stron. To mój rekord (nikt nie przeczyta takiego durnego tasiemca).
Byłoby mi miło, gdybyście z okazji końca powiedziały mi co myślicie o tym rozdziale. Miałam dodać ją jutro, a jutro jest piątek 13ego. To zły znak. Może lepiej ją skasować?
Brak mi wiary w siebie. Powiedzcie mi coś miłego...





Alexz wiele razy budził się w samym środku nocy, zaalarmowany syreną ambulansu, albo trzaśnięciem frontowych drzwi. I równie często marnował całe dnie na zamartwianie się, tak jakby to jego ojciec trafiał na salę operacyjną, a nie bawił się w Boga, gdy nie zastawał go rano przy kuchennym stole.
Nienawidził ich mieszkania. Nie było przytulne, pachniało szpitalnymi salami, lekami i śmiercią – nawet, jeśli nigdy nie przekroczyła ona progu apartamentu, nie zbrała im przyjaciół, ani bliskich.
<i>Śmierć jest paskudna w każdej postaci, w każdym wcieleniu, w każdej, nawet najmniejszej, dawce.</i>
Poczuł ulgę, kiedy Dakota zatelefonowała i oznajmiła, że potrzebuje go „tu i teraz, jak najszybciej”. Uratowała go przed ciszą, pustką i przerażającym widokiem kolosalnego budynku miejskiego szpitala, wyzierającym brutalnie zza okna jego ciasnej sypialni. Chociaż próbował ignorować jego obecność, wpatrywać się w podłogę, albo zamykać oczy, za każdym razem kiedy zbliżał się do okiennic, jego zamiary zazwyczaj spełzały na niczym. Odruchowo zerkał na obraz za szybą tak, jakby sprawiało mu to nieopisaną przyjemność.
<i>A przecież było zupełnie na odwrót.</i>
I nie odczuwał najmniejszych wyrzutów sumienia. Nie zostawił wiadomości, nie nagrał się na sekretarkę, ani nie zadzwonił do obsługi szpitala, w razie gdbyby ojciec wrócił wcześniej z dyżuru i nie zastał go na miejscu.
<i>Koniec końców, on znikał wiele razy. Najczęściej bez żadnego uprzedzenia.</i>

Przepych, nieskazitelna czystość i ciepło domu Dakoty, przyciągały go jak magnes.
Żałował tylko, że nie był w nim mile widziany i nigdy nie miał szans zwiedzić wszystkich łazienek, pokoi, niezliczonej ilości kuchni i pokojów wypełnionych tworami techniki. I że niezmiennie, od czasu jego ostatniej konfrontacji z panem domu, był zmuszony dostawać się do środka, wspinając się po murze, na pierwsze piętro.
<i>Niektórzy ludzie przywiązują ogromną uwagę do pierwszego wrażenia. O wiele większą, niż to tak na prawdę konieczne.</i>
- To nie twoja wina, kochany. – Odparła Dakota, siadając na podłodze. – On nienawidzi wszystkich facetów, którzy są młodsi od niego, a starsi od przedszkolaka. To znaczy, tylko tych, których znam.
- To bardzo pocieszające. – Landrynkowy pokój Dakoty, zmienił się odkąd widział go poprzednim razem. Opustoszał. Wiele półek straszyło ziejącą pustką, na biurku z dębowego drewna leżało tylko kilka szkolnych zeszytów i długopis. Zniknęły wszystkie jej rysunki i projekty strojów wieczorowych, którymi straszyła go na każdej lekcji mody i wzornictwa. Nad łóżkiem nie wisiał już tuzin plakatów pół nagiego modela. Jedyna część pokoju, która uspakajała jej zwykłym artystycznym bałaganem, była kosmetyczka.
Dakota podąrzyła za jego wzrokiem.
- Sprzątam. Nie mogłam odnaleźć się w tym bałaganie. – Wyjaśniła, po czym spuściła wzrok na własne dłonie, w których obracała opakowanie brzoskwiniowego błyszczyku do ust.
- Dlatego…dlatego chowasz wszystko do pudeł? – Skinął głową na rząd niedbale upchniętych pojemników. Pociągnęła nosem.
- Kurwa, a dlaczego nie?
- Nie, nie ważne. – Przez chwilę siedziała bez ruchu na zmianę odkorkowując i zamykając opakowanie szminki. Wytarła nos w rękach różowego swetra i zerknęła na ścienny zegarek.
- Dobra. – Powiedziała z przesadnym entuzjazmem, podnosząc się na nogi. – Nie będziemy tak tu siedzieć, prawda? Chodź czegoś się ze mną napić. – Alexz pozwolił jej wyciągnąć się z pokoju i nie napomknął słowem o tym, że zauważył jej zaczerwienione oczy, a pudła były zaadresowane liverpoolskim kodem pocztowym.

Sobotnie poranki spędzał w kafejce Nero. Zawsze. Siadał na wysokim, obrotowym krześle przy ladzie i rozmawiał z czarnym sprzedawcą. O wszystkim i o niczym. On opowiadał mu o szkole i nastoletnich błahostkach, a w zamian wysłuchiwał opowieści o oszczędnościach na studia, podatkach, niesprawiedliwym szefie i wymagającej dziewczynie z trzeciego piętra. Od czasu do czasu zostawał wynagradzany za swoją cierpliwość. Najczęściej darmowym kubkiem kawy z wszystkimi dodatkami.
Wychodził z lżejszym portfelem i o wiele lepszym stanem ducha, nie ważne jak bardzo dawała mu w kość bezsenność i znudzenie życiem.
To miejsce działało na niego leczniczo.
Dziś było zupełnie inaczej.
Gdy tylko przekroczył próg, w uszy uderzył go przeraźliwy, złożony z setek podekscytowanych rozmów szum, jakby wdepnął w gniazdo rozwścieczonych pszczół. Przez chwilę rozważał możliwość rzucenia przyzwyczajeń w cholerę i skorzytsania z domowego ekspresu. W środku wrzało.
Przepchnął się przez dziki tłum i z konieczności usiadł na swoim zwyczajnym miejscu, koło dwóch siwych mężczyzn, którzy mówili z silnym południowym akcentem.
- Kończy się nam śmietana. – Mruknął sprzedawca, który wyrósł tuż przed nim ściskając ociekające wodą kubki z logo firmy. – W taki dzień. Wiesz, kto za to dostanie? – Wzruszył teatralnie oczami. – Czytałeś wiadomości? – Wskazał na porzucony egzemplarz Edynburg Echo, który leżał pomiędzy brudnymi talerzami, po jego prawej. – Nie wypada mówić tego na głos, ale cieszę się, że jacyś kretyni postanowili się nawzajem wykończyć. Szkoci to cholerni plotkarze, muszą wszystko obgadać. A kiedy mają o czym gadać, dają dużo napiwków. – Uśmiechnął się porozumiewawczo. Alexz przysunął do siebie pismo. Z tytułowej strony straszyło zdjęcie podrzędnego, otoczonego policyjnymi liniami pubu i ambulansu.
- „Morderstwo na tle rasowym”?
- Na brodę króla Edwarda! – Westchnął jeden z mężczyzn, nawet nie starając się ukryć, iż patrzy mu chciwie przez ramię. – Mamy wojnę! Boże, uchowaj królową…!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Czw 15:43, 12 Kwi 2007    Temat postu:

zbrała - zabrała
gdbyby - gdyby
podąrzyła - podążyła
skorzytsania - skorzystania

Kochana, patrz Very Happy Ja też chcę robić mniej błędów jak jestem chora... I widzisz, jakie to niesprawiedliwe?
Weź jakieś proszki, zaraz Ci przejdzie... Biedactwo :*
Ogólnie to powiem Ci, że jeśli chociaż trochę „pofilozofowałaś” na początku tego długaśnego rozdziałku i miałaś wąty, że kogoś może to znudzić, to teraz nie ma możliwości Wink Akcja, akcja!
Beautiful, po prostu nic dodać nic ująć...

A oto kilka przemyśleń (a raczej pytań) które spisywałam na bieżąco czytając tekst Wink

Ojciec Alexza jest lekarzem? Oo, nie wiedziałam...
Dakota się wyprowadza? Zostawi Alexza? A może ma problemy w domu? I dlaczego tata Dakoty nie lubi Alexza?
Wojnę? Jaką wojnę? Rasową? O bogowie...

Cudnie Very Happy :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Czw 16:15, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Jest lekarzem. Tak sobie wymyśliłam, bo miał być taki misiem, jak mój, ale musi być też zapracowany. O! A lekarze w Szkocji są na dyżurze 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Bosko XD. A żeby było jeszcze ciekawiej, to mieszka w budynku dla personelu, a więc zaraz obok szpitala. Lalalala! I w ten sposób pozbyłam się ojca! Bo ja nie lubię ojców opisywać.

Ano właśnie. Chyba się Dakoty pozbędę, ale to nic pewnego. Jak na razie wymyśliłam trzy warianty. Zamknęłam je w sejfie, wyjmę za jakiś czas i zobaczę, które wyjście jest najlepsze.

A z tą wojną to też dziwy. W sumie, żadnej wojny być nie miało, ale siedząc w autobusie rozmawiałam z sympatycznym staruszkiem. Rozmawialiśmy o Hindusach. I zakończył rozmowę tą wypowiedzią XD. Nie wiem czemu, ale mnie rozśmieszyła. No i... no i chyba będzie wojna.

Tata Dakoty nie lubi Alexza bo jest taki jak mój tata -.- Straszy każdego chłopaka strzelbą myśliwską, którą trzyma za łóżkiem... No tak. Ale o tym poźniej XD.

Dziękuję Sellene...
Może do jutra wykombinuję skądś tę wiarę w siebie i opublikuję ten kilometr chałmu na blogu...
Ah, ja chcę pisać jak Tolkien.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Pią 11:30, 13 Kwi 2007    Temat postu:

Ogłaszam, że opublikowałam.
[link widoczny dla zalogowanych]
Niechętnie, ale cóż... nic innego nie wymyślę, o!

(Przepraszam, że post pod postem, ale chcę , żebyście go zauważyły, no! Skasuję go potem.)

Dziękuję za pomoc, Sellene ;*
Mam nadzieję, ze poprawiałam wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Pią 18:38, 13 Kwi 2007    Temat postu:

No, nareszcie! Wierni fani Alexz'a czekają Wink
Nie ma za co Very Happy :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Wto 14:44, 29 Maj 2007    Temat postu:

*Fanfary*
A ja znów piszę nowy rozdział w kawałkach.
Pomógłby ktoś z tą bętą *szczerzy się i trzepocze rzęsami* Very Happy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sellene




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 982
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze ludzka głupota?

PostWysłany: Wto 17:15, 29 Maj 2007    Temat postu:

Ja mogę, ale nie odpowiadam za jakość Razz
Gilotynka może po mnie poprawić Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 541
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Liverpool.

PostWysłany: Czw 15:28, 31 Maj 2007    Temat postu:

Dziękuję za chęci, Sellene ;*
Ale alarm odwołany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Madame Guillotine




Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z matczynego łona
Płeć: female

PostWysłany: Czw 15:41, 31 Maj 2007    Temat postu:

Jaka szkoda... A już się napaliłam na poprawianie po Sellene, chociaż znając życie, niczego bym się nie doszukała. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna -> Pytania dotyczące utworów epickich Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin