Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna Forum zostało przeniesione.

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wakacje

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna -> Absurdalne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SamoSieja




Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Zza drzwi
Płeć: female

PostWysłany: Pią 23:43, 15 Lut 2008    Temat postu: Wakacje

Późnym wieczorem wpadł Jej do głowy pomysł – zróbmy coś niesamowitego. Kończą się wakacje, są przyjaciółmi na dobre i złe, a Ona od zawsze lubiła tajemnice, niewyjaśnione rzeczy, zjawiska paranormalne.
-Co wy a to, żeby iść dziś w nocy na cmentarz? – wszem i wobec zaproponowała, nastawiając się na przygodę. Jednak oni podeszli do tego sceptycznie, nie chcieli. Tłumaczyli się różnie – brakiem czasu, brakiem chęci, lepszymi pomysłami. Ale jasne był to, że boją się. Boją się, bo uwierzyli w historię krążącą po wsi. Opowiadaną przyjezdnym historię o nawiedzonej kobiecie, opętanej przez demony, o dziecku, które zabiła, o niewinnej ofierze bezwzględnego demona i obłąkanej kobiecie, która stała się jego narzędziem.
Kobieta mieszkała sama z kilkumiesięcznym chłopcem, nie miała męża. Komornik odebrał jej mieszkanie, tułała się po starych, opuszczonych chałupach wiejskich. Ludzie nie byli jej przychylni. Zhańbiła swoje nazwisko i swoje ciało. Ludzie mówili, że zawładnął nią demon, jednak wszyscy uważali, że to tylko plotki. Że biedna, odtrącona kobieta straciła tylko zmysły. I tej tragicznej nocy okazało się, że byli w błędzie. Późną nocą, tuż przed godziną trzecią, młody mężczyzna usłyszał płacz dziecka. Zerwał się z łóżka, wyjrzał przez okno. Zobaczył ową kobietę, odzianą w białą, odrapaną szatę. Miała potargane włosy. Na rękach trzymała małe zawinięte w zakrwawioną szmatę dziecko. Mężczyzna ubrał się szybko i poszedł śledzić kobietę. Jak w transie, szła kierunkiem wyznaczonym jej przez zaróżowioną poświatę księżyca, prosto na sam dół cmentarza. Chłopak podążał za nią. Przechodząc po cichu przez bramę kościoła, patrząc w twarz zawieszonemu na krzyżu Jezusowi, przeżegnał się i zaciskając pięści, powoli zaczął schodzić w dół cmentarza…
To, co zobaczył było początkiem klątwy, ogromnego brzemienia, które od tamtej chwili nosi na ramionach tamtejsza ziemia.
Na kamiennym bloku leżało nagie niemowlę, całe podrapane i poobijane. Nad nim z ostrym nożem kuchennym, stała kobieta. Pewną ręką podniosła narzędzie nad niemowlę. Szybkim ruchem wbiła ostrze prosto w serce dziecka. Przerażony mężczyzna usłyszał rozdzierający ciemność krzyk. Nie wytrzymał. Wybiegł zza nagrobka, za którym się skrył. Stając naprzeciw opętanej, po jego ciele przeszedł zimny dreszcz. Kobieta wydała z siebie zwierzęcy ryk. Rzuciła się na chłopaka przewracając co, na marmurowy nagrobek. Spojrzał w jej oczy. Czerwone tęczówki, wyglądające jak kocie, płonęły nienawiścią. Widział w nich samo dno piekła. Wpadł w trans. Nie mógł się ruszyć. Chwilę potem wyzioną ducha.
Następnego dnia, mężczyznę i dziecko znaleźli mieszkańcy wsi. Kobiety, ani jej ciała nie udało odnaleźć się do dzisiaj.
Kilka lat później młoda dziewczyna wraz z chłopakiem wybrała się nocą na ten sam cmentarz, by w ciszy przeżyć swoją pierwszą upojną noc. Gdy zeszli w dół cmentarza, usłyszeli płacz dziecka. Księżyc zrobił się ostro różowy. Ich oczom ukazała się tragedia sprzed lat. Gdy kobieta dokonała dzieła zabicia chłopaka, swymi przerażającymi, płonącymi oczami spojrzała przeciągle na dziewczynę. Z dzikim rykiem rzuciła się na nią. Wokół nich pojawiła się gęsta, czerwona aura. Przerażony chłopak uciekł z miejsca zdarzenia, opowiadając wszystkim, co spotkało jego ukochaną. Następnego dnia odnaleziono go martwego na małym pomoście tuż za ogrodzeniem cmentarza.
Tej historii bali się wszyscy, ale Ona chciała przekonać się, ile jest w niej prawdy.
- W takim razie pójdę sama – zapowiedziała hardo, mierząc wzrokiem rok starszego, tutejszego chłopaka, który niepewnym wzrokiem popatrzył na Nią, po czym odpalił silnik swojego motoru.
- Ale wieczorem idziemy na bro… - przypomniał Jej, delikatnie się uśmiechając.
- Więc pójdę po bro, Pawle – zadarła nos, szeroko się uśmiechając.
Dzień zmierzał ku końcowi. Przekonywania znajomych nie odwiodły Jej od obranego celu. Pragnęła przeżyć najstraszniejszą i najbardziej ekscytującą przygodę swojego życia.
O umówionej godzinie 20 cała paczka zebrała się na miejscu ich spotkań. Wspólnie rozmawiając, śmiejąc się i słuchając muzyki, radośnie szli przez zalesione wzgórze w stronę baru. Usiedli na ławeczkach naprzeciwko jeziora. Popijając piwo śmiali się, żartowali, rozmawiali. Cieszyli się zbliżającymi się do końca wakacjami. Byli tam wszyscy razem, jak jedna rodzina. Jak przyjaciele o jakich zawsze marzyła, byli spełnieniem Jej marzeń.
Wstała z ławeczki, podeszła do jeziora i patrząc w zachodzące słońce zaśmiała się
- Wiecie co? Kocham was, jesteś najlepszym co mogło spotkać mnie w życiu – nie odwracając się upiła kolejny łyk zimnego Specjala.
- My też ciebie kochamy – zaśmiali się.
- Paweł, czemu siedzisz tak sam? – Zapytała Zuz, zauważając cicho siedzącego z tyłu młodego kierowcę.
- Nic… - mruknął
- Jesteś zmartwiony… O czym myślisz? – Dziewczyna odstawiła piwo koło brzegu jeziora i usiadła obok chłopaka.
- Naprawdę nic
- Jak chcesz… - odpowiedziała, spoglądając na niego smutnie. Powoli wstała i podeszła do brzegu po piwo, rzucając mu przelotne spojrzenie przez ramie.
- Paw, przejdziesz się ze mną po pomoście tego pięknego wieczora? – zaśmiała się, podając rękę koleżance. Obie lekko chwiejnym krokiem, delikatnie podchmielone weszła na drewniany pomost, zmierzając w stronę słońca.
- Wiesz Paw, naprawdę chcę tam iść i byłoby fajnie, gdybyś poszła razem ze mną. – Powiedziała, podając dziewczynie butelkę.
- Nie! Zapomnij, ja się boję! – zaśmiała się.
- Szkoda… Ale zrobię dla was zdjęcia – uśmiechnęła się, zapadając w głębokie rozmyślania. Stały wpatrzone w resztki promieni, schowanego za widnokręgiem słońca, odbijającego się od tafli, lekko falującej wody. Słyszały piękną muzykę świerszczy, szum drzew, dzięki wody, uderzającej o drewniane bale pomostu. Były szczęśliwie. Tak przepełnione szczęściem, że wydawało się, że zaraz pęknął. Stały w ciszy, jednak wewnątrz ich serc toczyła się rozmowa. Nie musiały używać słów, rozumiały się pozawerbalnie, jak najwspanialsza rodzina. Życie tu było dla Niej prawdziwą sielanką. Spokój, cisza…
- Paula, mogłabyś mnie zostawić na chwilę samego z…
- Nie ma sprawy, ziom – zaśmiała się, czkając. Chwiejąc się na nogach poszła do reszty, nucąc pod nosem hit Rihanny – Umbrella.
- Co jest? – zapytała, nie odwracając wzroku od wody.
- Boję się o ciebie. Naprawdę chciałbym, żebyś została z nami. – zaczął
- Ale ja naprawdę bardzo chcę tam iść, rozumiesz – powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy.
- Rozumiem, ale słyszałaś, co mówią o tym miejscu. A ja…
- Hmmm…? – mruknęła zaciekawiona
- A ja nie chcę cię stracić, bo… Bo cię kocham. – wydusił z siebie, delikatnie przytulając się do zamienia dziewczyny.
-Wiem, ale… - przerwała, czując jak łapie Ją za dłoń. - …ale nic mi nie będzie, to tylko cmentarz.
- Nie puszczę cię tam samej – powiedział stanowczo odwracając Ją do siebie. W jego oczach widziała wielki smutek i żal, spowodowany tą decyzją, odraz strach. Strach przed klątwą… W jego głosie było tyle czułości.
- Więc chodź ze mną – poprosiła
- Nie mogę… - powiedział przepełnionym żalem głosem
- Dlaczego? – zapytała czule, przytulając się do niego.
- Bo… Boję się – wyszeptał, niemalże niesłyszalnie. – Boję się, że tam coś jest, że będzie chciało zrobić ci krzywkę, a ja… Nie będę mógł ci pomóc. – mówił, trzymając ją tak mocno za rękę, jakby za chwilę miał Ją stracić.
- Wszystko będzie dobrze, nic mi się nie stanie. – wyszeptała mu do ucha. Odsunęła się, dopiła piwo i zbiegła z pomostu.
- No więc ja się z wami pożegnam już, idę na ten cmentarz. Rano pokażę wam zdjęcia – uśmiechnęła się, żegnając ze wszystkimi. Odwróciła się i pobiegła w stronę kościoła.
Całkowicie zmarkotniały chłopak, zszedł z pomostu, ciężko siadając na ławce obok Zuzy.
- Paweł, chcesz piwo? – zapytała, podtykając mu pod nos butelkę.
- Nie…
-Dobrze się czujesz? – zapytała z niedowierzaniem, lekko się uśmiechając. Nieobecny wstał i nie zważając na pytania znajomych, szedł przed siebie, w stronę, w którą nigdy nie chciał iść.

Dziewczyna dobiegła do bram kościoła. Wyjęła z kieszeni mały aparat cyfrowy i zrobiła kilka zdjęć. Dokładnie je obejrzała i upewniając się, że nie mana nim żadnego z orbów, wzięła głęboki wdech i zbliżyła się do wejścia na cmentarz. Przez kraty widziała, jak między nagrobkami coś biega. Pomyślała jednak, że to wyobraźnia płata jej figle. Ponownie zrobiła kilka starannych zdjęć, dokładnie wybierając miejsca. Oglądała każde z nich bardzo dokładnie. Nie śpieszyła się, rodzicie myśleli, że nocuje dziś u koleżanki, więc spokojnie mogła poczekaj jeszcze te pół godziny do 3. Weszła na małe schodki, chwyciła wykuwaną w kwiecisty wzór klamkę i lekko naparła na nią. Brama zaskrzypiała głośno, otwierając przed dziewczyną wnętrze cmentarza. Ponownie wzięła głęboki oddech i pewnym krokiem przekroczyła granice domu zmarłych.

Biegł co sił w nogach, ledwo łapiąc oddech. Musiał Ją dogonić. Nie mógł pozwolić, by tam weszła tam sama. Nie mógł pozwolić, żeby w ogóle tam weszła! Był już na szczycie wzgórza, widział bramy cmentarza. Widział, jak wchodzi tam, nie mógł do tego dopuścić
- Nieee!

Usłyszała przeraźliwy, męski krzyk. Przerażona odwróciła się. Zobaczyła przed sobą zdyszanego Pawła.
- Co ty tu robisz?! – zapytała zaskoczona.
- Nie mogłem… pozwolić ci…przyjść tu samej – wydyszał
- Ale przecież nie chciałeś iść ze mną…
- Wiem, ale i tak nie przekonam cię, żebyś wróciła. – powiedział, łapiąc Ją za rękę.
- Dziękuję… - wyszeptała wchodząc wraz z nim na teren cmentarza.

Bał się. Nie! Był przerażony. Jego ręce i nogi trzęsły się jak galareta, serce waliło jak dzwon kościelny, na ślubie rodziców, ale musiał być twardy. Musiał dać jej wsparcie, musiał być gotowy ją bronić.
- To tam… - powiedział cicho, schodząc za Nią po schodkach w kierunku kamiennego bloku.
- To tutaj leżało, tutaj umarło – mówiła biegając między nagrobkami, dotykając miejsc, gdzie wszystko się wydarzyło. – A tu… Tu umarł on. – zatrzymała się, pusto wpatrując w popękany, marmurowy nagrobek, zarośnięty mchem.
- Tak… Tu go zabiła. Chodźmy stąd już. – poganiał Ją.
- Tylko zrobię zdjęcie – wyciągnęła aparat. Zrobiła kilka zdjęć z lampą, kilka w trybie nocnym i schowała aparat.
- Możemy już iść? – zapytał łapiąc Ją za rękę
- Boisz się? – zaśmiała się
- Nie, ale chce już stąd iść. Musisz wracać.
- Dobrze, wiesz, że nie muszę
- Ale… - popatrzył na Nią, smutnym wzrokiem. Zacisnął pięści i uśmiechnął się, starając się okryć niepokój.
- Słyszysz to?! – krzyknęła
- Co?! – zapytał obracając się, wokół siebie
- Dziecko… Słyszę, płacz dziecka. To się dzieje… - wyszeptała.
-Więc to wy zagłuszacie mój spokój. Wy przyszliście nakarmić mojego pana?! – Przeraźliwy głos dudnił w ich uszach. Chłopak szybko podbiegł do dziewczyny, mocno ją obejmując.
Księżyc nad ich głowami, przybrał kolor delikatnego różu.
- Gdy ktoś umiera straszną śmiercią, księżyc staje się różowy – jęczał głos.
Nagle ich oczom ukazała się kobieta. Stała nad kamiennym nagrobkiem, trzymając w ręku nóż, którego ostrze odbijało światło księżyca, oślepiając dwójkę nastolatków.
- Nie… Nie dam ci go zabić! To twoja wina, cholerny demonie! – krzyczała dziewczyna. Próbowała wyrwać się z objęć chłopaka, chciała uratować dziecko.
- Paweł, puść mnie! Ja muszę mu pomóc! – krzyczała
- Ale to tylko iluzja! Ono już nie żyje, zostań! – próbował Ją powstrzymać
- Nie, ono tu jest, zostaw mnie, proszę! – płakała. Chłopak z braku sił, puścił Ją. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy bezsilności.
Ona tymczasem pobiegła do kobiety. Złapała za nóż i z całej siły wyszarpnęła demonowi kobiety ostrze z ręki. Wydając z siebie przeraźliwy ryk, obróciła się w Jej kierunku, lustrując płonącym, demonicznym wzrokiem. Przerażona, zamarłą na chwilę. Po kilku sekundach ocknęła się. „Nie! Nie mogę pozwolić, żeby i mną zawładnął! Nie… Musimy uratować dziecko!”
- Paweł! – zwróciła się to chłopaka – bierz dziecko i uciekaj! – krzyczała rozpaczliwie
- Nie, nie zostawię cię!
- Nie pierdol! Kurwa! Przecież jestem tylko jedną z wielu, uratuj to dziecko, błagam cię! – płakała.
Podbiegł do niemowlęcia, zawinął je w szmatę i zaczął biec po chodach. Demon ruszył za nim.
- Stój! – krzyknęła do niego. Nie wiedziała, co się z Nią dzieje. Nie wiedziała, czemu ratuję zjawę dziecka, nie rozumiała tego. Ale dla Niej to nie była zjawa, to było prawdziwe niemowlę. – Zabij mnie!
Demon zbliżył się do dziewczyny. Wyszarpnął nóż z Jej dłoni, wrzucił go za siebie. Przysunął się do niej jeszcze bardziej. Nagle energicznie wbił rękę w brzuch dziewczyny. Wrzasnęła z bólu.

Chłopak zatrzymał się, słysząc krzyk ukochanej. „Biegnij, musisz je uratować!” – słyszał w głowie myśli dziewczyny. Był tak blisko wyjścia. Ostatkami sił przekroczył bramę cmentarza, przewracając się wraz z dzieckiem.
Nagle wszystko się uspokoiło. Różowa poświata zniknęła z księżyca, a cmentarz rozświetliły miliony małych świetlików. Pobiegł szybko do dziewczyny. Zobaczył Ją, z rozbebeszonym brzuchem, konającą na jednym z nagrobków.
- Udało ci się… - uśmiechnęła się.
- A…aa. CO z tobą?! Co ci się stało? – zaczął krzyczeć
- Nic, wszystko w porządku, za chwile będzie dobrze… - wyszeptała, uśmiechając się promiennie – Dziękuję, że ze mną przyszedłeś.
Rany na jej ciele nagle zaczęły się goić. Po chwili była całkowicie zdrowa.
Chłopak pomógł jej wstać i razem poszli na plac zabaw.
- Posłuchaj, nie mówmy o tym nikomu. – poprosiła
- Dobrze, ale powiedz mi… Co się stało
- Uratowaliśmy dziecko. On chciał, żebym to zrobiła. Wybrał mnie już na samym początku, a teraz uzdrowił. W ramach podziękowania – zaśmiała się, puszczając zdezorientowanemu chłopakowi oko.
- Kto?
- Jego ojciec
- Aa…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Świetlik
Administrator



Dołączył: 13 Sty 2007
Posty: 1319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław.
Płeć: female

PostWysłany: Sob 1:08, 16 Lut 2008    Temat postu:

Rzuciła się na chłopaka przewracając co, na marmurowy nagrobek. - go na marmurowy nagrobek, chyba oO.

Chwilę potem wyzioną ducha. - wyzionął.

Kobiety, ani jej ciała - bez przecinka.

Kocham was, jesteś najlepszym co mogło spotkać mnie w życiu - no to ich czy jego?

odpowiedziała, spoglądając na niego smutnie - smutno.

dzięki wody, - dźwięki.

że nie mana nim żadnego z orbów, - ma na nich; co to są orby? O_O.

jak dzwon kościelny, na ślubie rodziców, - bez przecinka.



No, całkiem niezłe, wreszcie się postarałaś. Estetycznie to wyszło, jest trochę opisów, trochę dialogów. Nawet ciekawe, choć to "- Aaa" na końcu zupełnie mi nie pasuje;P. Poza tym całkiem niezłeSmile Choć nie moje klimaty^^.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SamoSieja




Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Zza drzwi
Płeć: female

PostWysłany: Sob 9:40, 16 Lut 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] Co do orbówRazz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum zostało przeniesione. Strona Główna -> Absurdalne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin