Świetlik
Administrator
Dołączył: 13 Sty 2007
Posty: 1319
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław. Płeć: female
|
Wysłany: Nie 14:54, 04 Mar 2007 Temat postu: Mieć tyle pieniędzy, by móc być szczęśliwym. |
|
|
Próbka mojego nowego opowiadania. Z pytaniem, czy należałoby to kontynuować. Odpowie głównie intuicja.
W wygodnych fotelach siedzieli ojciec i córka:
mężczyzna, na oko czterdziestoletni, dumnie wyprostowany, acz spoglądał na swą towarzyszkę z miłością. Jego palce zaciskały się na czarnej laseczce zakończonej okazałym diamentem. Miał wszystko: pieniądze, rodzinę i niczego sobie dom. Nieoficjalnie nazywany był Księciem, ze względu na swój wielki majątek. Miał pod sobą setki ludzi, zarówno takich, którzy byli jedynie nic nie znaczącymi robakami, jak i takich, którzy byli kimś więcej. Nie mniej jednak nikt nie był tak znany i doskonały jak on.
dziewczyna, miała nie wiele więcej niż szesnaście lat. Do tego była niemożliwie dziecinna, „nie znała świata”, a czytała dużo książek. Wciąż rozpieszczana przez swego ojca, z przekonaniem, że to właśnie złoto daje szczęście. Być może nawet myślała, że się urodziła dlatego, że jej ojciec komuś zapłacił. Oczywiście powstała z miłości między rodzicami. Nie zna jednak tego pojęcia i wcale nie przeszkadza to jej w byciu zadowoloną. Jest niemal dorosła, a zachowuje się jak dziesięciolatka. Dużo pyta, nie odkryła jeszcze swego strachu. Nie odróżnia dobra od zła.
Obok niej, na stoliku, leżała książka. Miała piękną, purpurową okładkę z licznymi dekoracjami. Dokładnie na środku znajdowała się wypukła elipsa ze srebra, a na niej widniał napis:
<center> Fabria Montelli
„W nocy”</center>
Trzymała na grzbiecie dłoń, patrzyła chwilę na całą okazałość książki. W końcu przeniosła wzrok na rodziciela.
- Książe, czy wampiry istnieją? – spytała piskliwym głosem.
- Ach, myślę, że tak, kochanie – odpowiedział czule.
- A czy potrafią kochać?
„Kochać” – w jej ustach brzmiało to zabawnie. Nie, wcale nie myślała o prawdziwej miłości. Miała raczej na myśli „czy są na tyle bogaci, by być szczęśliwi”. Bo Pearl właśnie tak pojmowała to słowo. To właśnie znaczyło dla niej „kochać”.
Ojciec pokręcił głową.
- Nie, kochanie. To bestie – rzekł, a potem wstał i wziął córkę za rękę. Wyszli z pomieszczenia, które nie mogło przypominać niczego innego, niż biblioteki.
Temu wszystkiemu przyglądała się pewna osoba. Twarz miała przyklejoną do szyby, a palce opierała o framugi. Gdy tylko szesnastoletnia rudowłosa zniknęła, postać także się oddaliła. Okrążyła całą posiadłość i przycupnęła na parapecie pod jakimś oknem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|